"Take my mind
And take my pain
Like an empty bottle takes the rain
And heal, heal, heal, heal"
DAJ MI JAKIŚ ZNAK.
Trudno wrócić do normalności, kiedy osoba, którą kochałeś, którą wciąż kochasz, cię opuściła. Mi także było trudno. Gdybyś dała mi choć mały znak, co u Ciebie, może trochę bym się uspokoił.Przez tydzień unikałem Cię, nie odbierałem od Ciebie telefonów, nie odpisywałem na esemesy. Bałem się. Bałem się, że zniszczyłem naszą przyjaźń. No bo w końcu normalni przyjaciele się nie całują. Nie, to niedopuszczalne. Schrzaniłem to. Chyba już nie mogłem nazywać się Twoim przyjacielem. Nie zasługiwałem na to miano. Unikałem też Agnes. Nie wiedziałem, jak zareaguję na jej widok, po tym jak pocałowałem Ciebie. Moja mama wiele razy pytała się, co się ze mną stało, lecz za każdym razem ją zbywałem. Ja sam nie wiedziałem, co się ze mną działo, nie nadążałem za moimi myślami. W głowie miałem bałagan, w sercu chaos. Nie panowałem nad swoimi emocjami. Zachowywałem się jak nastolatek, który pierwszy raz się zakochał, choć wcale tak nie było. Teraz jednak wiem, że to w Tobie pierwszy raz się zakochałem tak prawdziwie.
Zamknąłem się w swoim pokoju, prawie w ogóle z niego nie wychodziłem. Ignorowałem dosłownie wszystkich. Zadzwoniłem tylko do trenera powiedzieć mu, że się źle czuję i dzięki temu zyskałem tydzień wolnego. Odpuściłem jedne zawody, ale zbliżał się Turniej Czterech Skoczni. Tam już musiałem wystartować. Jedna z najbardziej prestiżowych imprez, wielki event, odbywający się na przełomie roku. Musiałem wyjść z czterech ścian i pokazać się z jak najlepszej strony, mimo złego stanu psychicznego. Wyjście z tych czterech ścian oznaczało spotkanie z Tobą, już miesiąc wcześniej załatwiłem Ci wejściówki na wszystkie konkursy. Wiedziałem, że nie mogę wiecznie uciekać.
Pierwszy raz, po tym pocałunku, spotkaliśmy się w hotelu w Oberstdorfie. Czekałaś na mnie koło recepcji, wiedziałaś przecież, że zatrzymamy się w tym hotelu. Przez moment szukałem jakiejś ucieczki, byleby tylko uniknąć konfrontacji z Tobą. Ale po chwili uświadomiłem sobie, że za swoje przewinienia trzeba płacić. Musiałem z Tobą porozmawiać, byłem Ci winien wyjaśnienia. Szczera rozmowa nam pomogła.
Poszedłem za Tobą do Twojego pokoju, bo tylko tam mogliśmy spokojnie pomówić o naszym "problemie". Usiadłem na łóżku i gapiłem się tępo w ścianę, bałem się na Ciebie spojrzeć. Wyczułaś, że ciężko było mi cokolwiek powiedzieć; westchnąwszy zajęłaś miejsce obok mnie. Poczułem, jak oparłaś głowę o moje ramię. Wewnątrz skakałem z radości, nareszcie miałem Cię na wyciągnięcie ręki. "Andreas...". Moje imię tak pięknie brzmiało z Twoich ust. Mógłbym słuchać tego godzinami. "Andreas, spójrz na mnie". Czy wspominałem Ci kiedyś, że uwielbiam sposób, w jaki je wymawiasz? "Andi, proszę...". Chwyciłaś moją głowę i przekręciłaś w swoją stronę. Miałaś wymalowaną troskę na twarzy, martwiłaś się o mnie. Och, byłem takim wielkim idiotą, że wtedy, tego pamiętnego wieczoru, zostawiłem Cię samą bez ani jednego słowa wyjaśnienia. Zacząłem się wpatrywać w Ciebie i poczułem, że coś mokrego poleciało mi po policzku. Jedna pojedyncza łza, która spływała po mojej twarzy. Jedna pojedyncza łza, której nie pozwoliłaś spaść na podłogę, bo szybko wytarłaś ją kciukiem. "Andreas". Tak pięknie szeptałaś moje imię. Wtuliłaś się we mnie, utonęłaś w moich ramionach. A ja trzymałem Cię i za żadne skarby nie chciałem puścić. Usadowiłem Cię na swoich kolanach, oparłem głowę o Twoją głowę i, jak mantrę, zacząłem w kółko powtarzać "Przepraszam".
"Za miłość się nie przeprasza, Andreas". Wiedziałaś. Już wtedy wiedziałaś, że Cię kocham. Zawsze byłaś spostrzegawcza, widziałaś i wiedziałaś więcej niż wszyscy. Czasem miałem wrażenie, że znasz mnie lepiej niż ja samego siebie. Spojrzałem na Ciebie i... rozpłakałem się jak małe dziecko. A Ty scałowywałaś każdą łzę, która spływała mi po twarzy, aż w końcu złączyłaś nasze usta w pocałunku. Delikatnym, subtelnym, lecz pełnym pasji i uczucia. Nie chciałem się od Ciebie oderwać. Twoje usta były tym, czego przez tydzień mi brakowało. Twój uśmiech był tym, którego uwielbiałem oglądać od miesięcy. A Ty miałaś być tą, która była i miała zostać na całe życie. Więc czemu Cię teraz nie ma, Rito?
Po godzinie musiałem opuścić Twój pokój, bo trener zarządził spotkanie skoczków i całego sztabu. Tak bardzo chciałem przy Tobie zostać, tulić się do Ciebie dalej, skradać Ci pocałunki, ale musiałem iść. Zanim jednak wyszedłem, powiedziałaś jedną rzecz: "Pamiętaj Andreas, nigdy nie żałuj niczego". Nigdy nie żałowałem, Rito.
Dobrze wiesz, że Cię kochałem, kocham i kochać będę jeszcze długi czas. Czemu mnie opuściłaś? Bez Ciebie czuję się jak zagubiony dzieciak w wielkim, przerażającym świecie. Wrócisz, Rito?
PROSZĘ, WRÓĆ!
~*~
Witajcie :)
Miałam nagły przypływ weny, więc w Wasze ręce oddaję czwóreczkę. :D
Muszę Wam się przyznać, że z wszystkich dotychczas napisanych rozdziałów, ten właśnie najbardziej mi się podoba, z tego jestem najbardziej zadowolona, ale oczywiście ocenę pozostawiam Wam. :)
Kończą mi się ferie, trzeba się wziąć za naukę. Jeszcze zapisałam się na prawko, czasu wolnego już praktycznie nie mam... Rozdział piąty będzie opublikowany dopiero w marcu.
Dobra, nie zanudzam już dłużej, czekam na Wasze opinie do tego rozdziału i dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi.
Zostawcie choć mały ślad, że byliście i przeczytaliście, byłabym za to wdzięczna.
Buziaki ;*
Boże... uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńWybacz, ale brakuje mi słów do pochwalenia Twojego talentu i tego rozdziału. Zakochałam się w tym blogu. :)
Andreas tęskni. Aż mi go szkoda, bo Rita była dla niego kimś bardzo ważnym.. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej..
Czekam na kolejny rozdział.
Buziaki. ;*
Aż czuję niemalże to co on, a przynajmniej umiem na to spojrzeć z jego perspektywy. Rita była dla niego całym światem i więcej. Ale dlaczego jej nie ma?
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJuż po prostu nie mogę się doczekać, kiedy dowiemy się dlaczego Rita opuściła Andiego.
Widać, że On tęskni i bardzo Ją kocha.
Czekam na następny.
Pozdrawiam :*
Biedny Andi. Piosenka może i pomogła, ale i tak największe uznanie za ukazanie uczuć bohatera należy się Tobie. Lecz gdzie się podziała przyczyna jego radości i bólu, oto jest pytanie.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to zbyt krótki rozdział, bo mogłabym czytać i czytać :)
Pozdrawiam serdecznie.
Jestem!
OdpowiedzUsuńO Boże... co ty ze mną robisz, dziewczyno... ta piosenka zawsze sprawiała, że mam łzy w oczach, a teraz to już w ogóle.
Genialny rozdział! Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak przedstawiasz nam historię Rity i Andiego.
Swoją drogą, szkoda chłopaka. Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się, co tak naprawdę między nimi zaszło. Czekam na to niecierpliwie! :)
Buziaki :**
Hej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie na Twoje blogi, oczywiście tu też zostaję i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba pomysł na to opowiadanie. Jest zupełnie inny od reszty, które przyszło mi czytać. Czekam na ciąg dalszy i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:)
Pozdrawiam cieplutko,
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
Andreas jest taki cudowny, kochany, pełny miłości. Och, mężczyzna idealny.
OdpowiedzUsuńTylko... co z Ritą? Wciąż jestem tak bardzo zaciekawiona. Dlatego czekam, czekam...
Pozdrawiam! :*
W pełni się z tobą zgadzam, jak dotąd najlepszy rozdział, jaki wyszedł spod twojego pióra. Definitywnie.
OdpowiedzUsuńOch... Ależ się rozmarzyłam <3 Ale nadal jestem ciekawa, dlaczego Andreas tak bardzo cierpi. Co się stało z Ritą?
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Cześć :D
OdpowiedzUsuńPodałaś mi też ten adres i bardzo Ci dziękuję :*
Cudownie piszesz <3 Nie mogłam się oderwać od telefonu. Tak przyjemnie i chce się więcej i więcej.
Jestem bardzo ciekawa co się wydarzyło, że Andreas tak przeżywa wspomnienia o Ricie.
Pozdrawiam :D
Brakuje mi słów aż.
OdpowiedzUsuńJest przepięknie.
Piszesz w taki sposób, że czyta się z zapartym tchem i przede wszystkim CZUJE każde zdanie. Masz coś, co jest darem, talentem i nie da się tego wyłącznie wyuczyć.
I ta piosenka...uwielbiam ją.
Przede wszystkim - co się takiego wydarzyło? to jest dobre pytanie...
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu trafiłam!