niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział trzeci



"If you ever leave me baby
Leave some morphine at my door
'Cause it would take a whole lot of medication
To realize what we used to have,
We don't have it anymore"



GDZIE JESTEŚ TERAZ?
   Zniknęłaś tak nagle. Odeszłaś bez słowa. Nie ma Cię. Dlaczego? Czuję pustkę, która przenika całe moje ciało. Nie mam pojęcia, co się teraz z Tobą dzieje. Ta niewiedza wyniszcza mnie od środka. Komórka po komórce, tkanka po tkance. Jeszcze trochę i zniknę. Nie ma Ciebie równa się nie ma mnie. Nie ma już nas.
  Ciągle pamiętam, jak przed wszystkimi zgrywałaś twardą. Tak naprawdę tylko ja wiedziałem, że jest źle. Że tylko udajesz, że jest w porządku. Niestety, nie było. Widziałem, jak z dnia na dzień mizerniejesz. Nie mogłem dopuścić do tego, żebyś się załamała. Agnes dużo mi w tym pomogła. Lubiła Cię, więc bez żadnych sprzeciwów zaoferowała, że będzie spędzać z Tobą wolne popołudnia, po to, byś przestała myśleć o tym felernym dniu.
   Któregoś grudniowego wieczoru wróciłem z treningu razem z Freitagiem. Uznałem, że nasza kadrowa śmieszka poprawi Ci trochę humor i wyciągnie z dołka, w którym jeszcze się znajdowałaś. No i tak też się stało. Richard naprawdę się wykazał. Dzięki niemu znów mogliśmy usłyszeć Twój piękny i, przede wszystkim, szczery śmiech. Dużo mu zawdzięczam.
   Pamiętam, że siedzieliśmy w salonie w czwórkę, oglądając jakąś komedię, która miała na celu nas rozbawić i rozluźnić atmosferę. Faktycznie, atmosfera tak bardzo się rozluźniła, że Richard aż zasnął w fotelu z nogami przerzuconymi przez oparcie. Agnes trzymała głowę na moich udach, a Ty siedziałaś po mojej drugiej stronie. Czułem bijące od Ciebie ciepło, cieszyłem się, że byłaś tak blisko mnie. Film skończył się happy endem, jak na komedię przystało, a my zaczęliśmy zbierać się do wyjścia. Zanim obudziliśmy Richiego, zrobiłaś mu jeszcze zdjęcie. "No co, na wszelki wypadek". Tak, zdecydowanie wrócił Ci dobry humor.
   Po tym, jak odstawiliśmy Freitaga do jego domu, zaproponowałaś mi spacer. Zgodziłem się, to oczywiste. Nie zważałem na to, że jest koło północy i że jutro rano muszę być na treningu. Zostawiłem samochód pod Twoim blokiem i ruszyliśmy w kierunku centrum miasta. Na ulicach panował spokój, tylko raz na jakiś czas mijało nas pojedyncze auto. Między nami także panowała cisza, lecz nie była ona z rodzaju tych krępujących. Napawaliśmy się tą ciszą i swoim towarzystwem. Gdy przechodziliśmy koło wielkiej, przystrojonej świątecznymi ozdobami choinki, usytuowanej na rynku głównym, spadł pierwszy śnieg. Oboje ucieszyliśmy się z tego jak małe dzieci. Ty, z rozłożonymi rękoma kręciłaś się w kółko, a ja przyglądałem się Tobie z rozbawieniem. Podszedłem do Ciebie i założyłem Ci swoją czapkę na głowę. Odgarnąłem włosy z Twojej twarzy i ująłem ją w dłonie. Wtedy właśnie poczułem do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Wtedy moje serce szybciej zabiło, gdy spojrzałem w Twoje oczy. Wiedziałem, że nie mogłem Cię pocałować, choć w tamtej chwili bardzo tego chciałem. Cmoknąłem Cię tylko w czoło i dodałem szeptem: "Cieszę się, że wreszcie jest w porządku".
    Jednak ta noc wiele zmieniła w moim życiu. Odprowadziłem Cię pod same drzwi Twojego mieszkania i usłyszałem od Ciebie jedno zdanie, które sprawiło, że poczułem ciepło na sercu. "Andreas, dziękuję losowi za to, że postawił ciebie na mojej drodze". Na chwilę zaparło mi dech w piersiach. Nie, już nie wytrzymałem. Musiałem Cię pocałować, zasmakować Twoich ust, wpić się w nie swoimi wargami. To pragnienie mną zawładnęło. Najpierw delikatnie musnąłem kącik Twoich warg, lecz z każdą sekundą całowałem Cię coraz zachłanniej. Wszystkie emocje, które gdzieś w środku się we mnie kumulowały, wyszły wreszcie na zewnątrz. Włożyłem w ten pocałunek wiele pasji, jakbym chciał pokazać Ci, ile dla mnie znaczysz. Oderwałem się od Ciebie i zobaczyłem w Twoich oczach zdezorientowanie. Chyba zrobiłem źle. "Rita, przepraszam...". Na tyle tylko było mnie w tamtym momencie stać. Zbiegłem po schodach na dół bardzo szybko. Uciekałem przed wyrzutami, które dopadły moje sumienie. W mojej głowie panował kompletny chaos, serce waliło jak oszalałe. Co się ze mną działo? Usłyszałem jeszcze, jak wołałaś moje imię, ale nie mogłem wtedy wrócić. Przepraszam.
   Teraz czuję się całkowicie zagubiony, bo nie ma Cię przy mnie. Zawsze byłaś i nagle, zupełnie niespodziewanie zniknęłaś. Odezwij się do mnie. 
DAJ MI JAKIŚ ZNAK.



~*~


No, to mamy już (taką przejściową) trójkę. :)
Nie jest to jednak to, co chciałam, żeby było. Przez moje niedopatrzenie nie zapisałam wersji, która miała się tu ukazać. Brawo dońka! Starałam się go odtworzyć, ale nie wiem, czy wyszło. Nie wiem też, czy to wyżej Wam się spodobało, mam nadzieję, że chociaż troszkę. :)
Zdaję sobie sprawę z tego, że chcecie wiedzieć, co się stało z Ritą, czemu opuściła Andreasa. Spokojnie, wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach. Jeszcze troszkę potrzymam Was w tej niewiedzy. :)
A reakcję Rity na pocałunek poznamy już w kolejnym rozdziale. Nie jestem pewna, czy ukaże się on w następnym tygodniu czy nie; ostatnio mam mało czasu, zdecydowanie za mało. Zapewniam, że postaram się go choć troszkę znaleźć. :)
Czytając Wasze komentarze pod rozdziałem drugim, wzruszyłam się. Cieszy mnie to, że ta historia tak bardzo Wam się podoba.
No i jeszcze wiecie, komentujecie = motywujecie. :D
Ściskam mocno, buziaki ;*

7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Jeju rozdział cudowny, jak zwykle <3
    Nie mogę się doczekać, aż w końcu dowiemy się dlaczego Rita opuściła Andiego.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham... wciąż kocham i nie przestanę kochać. <3
    Powalasz mnie na kolana, dziewczyno.
    Uwielbiam to, jak piszesz. Przyjemnie się czyta, a wszystko tak łatwo jest sobie wyobrazić...
    Podoba mi się, nawet bardzo! Czekam na moment, gdy w końcu poznamy powód, dla którego Rita odeszła od Andreasa.
    Czekam!
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego to jest takie krótkie? Zdecydowanie za krótkie!
    Każdy rozdział chwyta za serce. Naprawdę warta uwagi historia. I czekam już na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, kochana, wiem, że sie powtarzam, ale musze, bo nic innego nie ciśnie mi sie na usta: MISTRZOSTWO. Absolutne. Koniec i kropka.
    Zastanawiam się, co było przyczyną odejścia Rity. Może jej śmierć? Jakieś stany depresyjne, choroba...? Ojj, ależ jestem ciekawa dalszej części :)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Jejciu... kochana, po raz kolejny zbieram zęby z podłogi. Dlaczego ja nie potrafię tak pięknie pisać? :) Cudowny rozdział, aż szkoda, że tak krótko, bo chciałoby się zdecydowanie więcej.
    Hmm... cały czas głowię się nad Ritą i jej sprawą. I wiesz co? Nieładnie tak nas trzymać w niepewności :)
    Czekam niecierpliwie!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham tę historię, kocham tego Andreasa, Ritę...
    Myślę, że Ricie wcale nie przeszkadzało, że pan Wellinger ją pocałował, myślę i jej to się podobało.
    Teraz czekam na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. idziesz w zaparte i czytelniczki (a na pewno ja) wciąż głowią się gdzie jest teraz Rita, dlaczego odeszła i w jakim znaczeniu słowa "odeszła". mimo to, lubię czytać te króciutkie rozdziały. :)

    OdpowiedzUsuń